Problemy wychowawcze
Komentarze: 5
Ona wie jak mnie wyprowadzic z rownowagi. Wystarczy zaczac rozmowe na temat mojej rodziny i wychowania mojego brata. Brata ktory jest duzo mlodszy ode mnie. Zaczne jednak od poczatku.
Moj brat jest osobnikiem o trudnym charakterze. Ma problemy w nauce, ciezko zmusic go do jakiegos wysilku, czasem wrecz nie ma sposobu zeby sie z nim dogadac. Chlopak we wczesnym dziecinstwie mial sporo problemow ze zdrowiem. Chorowal na zapalenie opon mozgowych, co u 4 czy 5 latka jest bardzo niebezpieczne. Choroba ta doprowadzila do tego, ze dzieciak prawie stracil wzrok. Denka od sloikow nosi do tej pory. Zapalenie opon w tym wieku wplywa tez negatywnie na dalszy rozwoj psychiczny takiego mlodego czlowieczka. Lekarze juz wtedy mowili, ze dzieciak moze sprawiac problemy wychowawcze.
Ich prognozy sie sprawdzily. Problemy zaczely sie juz w szkole podstawowej, gdzie mlody rok przezimowal w 5 klasie. Problem byl tez z dotarciem do niego. Zaczely sie pierwsze wizyty u psychologa. Niewiele jednak one pomagaly i co roku cenzurka nie wygladala najlepiej. Mlody dotrwal jednak jakos do konca podstawowki i rozpoczal nauke w liceum o profilu zawodowym.
Z wyborem szkoly tez byl spoty problem bo po przeprowadzeniu badan okazalo sie, ze chlopak nie bedzie mogl pracowac w prawie zadnym zawodzie. Zadna samochodowka, czy inna o "meskim" profilu nie wchodzila w rachube. Lekarze wysylali go do szkoly ogrodniczej, co w jego przypadku bylo jednym wielkim jokiem. Znalazla sie jednak jedna szkola w ktorej od biedy mogl sie uczyc. I od poczatku zaczely sie problemy. Chlopak sie zamknal w sobie i za cholere nauczyciele nie mogli do niego dotrzec. Final byl taki, ze znow umoczyl rok. Jako ze to pierwsza klasa, nie przyslugiwala mu szansa powtarzania klasy. Jednak matula stanela na uszach, wyciagnela wszystkie opinie od psychologow i zalatwila, ze mlody zostal w tej szkole. Przy okazji dostalo sie jej po uszach, ze nie pokazala papierow wczesniej, bo w takich przypadkach nauczyciele podchodza w inny sposob do ucznia. Teraz jakos ta nauka mu idzie i gdyby nie jego trudny charakter, byloby wszystko ok.
Wczoraj w chwili kiedy mlody pokazal rozki i nie chcial sie za cos zabrac, moja dziewczyna wtracila swoje 3 grosze...zupelnie niepotrzebnie. On jej odszczeknal, ze nie jest u siebie, wiec niech sie nie odzywa. Mial racje, bo ja sie nie wtracam w jej rodzinne sparwy, i mnie tez sie to nie spodobalo.
Ona za to dzisaj strzelila focha, powiedziala, ze nie jest u siebie i wyszla ode mnie tylko dlatego, ze moj brat siedzial w moim pokoju i gral na kompie. Zadzwonilem przed chwila do niej z pracy, nie bardzo wiedziac o co jej chodzilo wczesniej. Dowiedzialem sie, ze nie bedzie siedziala u mnie w pokoju w tym samym czasie co on. Czyli foch na calego.
Ona nie umie zrozumiec mojego brata i jego problemow. Moze gdyby sie wychowala bez ojca, tak jak mlody, w biedzie, przy matce ktora nie umiala zapanowac do konca nad swoimi dorastajacymi synami, zrozumialaby. I moze wtedy nie wstydzialaby sie za moja rodzine. To mnie boli, ze ona woli przemilczec temat moich bliskich niz o nich wspominac. Doszlo do tego, ze wprost jej ostatnio powiedzialem, ze jesli to tak ma wygladac, to lepiej zebysmy sie rozstali, bo ja nie wyobrazam sobie zycia z kims kto bedzie sie wstydzil mojej rodziny. Nic na to nie poradze, ze nie urodzilem sie w rodzinie gdzie ojciec jest dyrektorem i gdzie nigdy tak naprawde nie brakowalo kasy. Powiedzialem jej wprost zeby poszukala sobie faceta z odpowiednim dla niej wyksztalceniem, z bogata rodzina i fajna fura, tak zeby nie trzeba bylo ukrywac pochodzenia swojego partnera.
Na tle wychowania mojego brata, ostatnio dosc czesto wybuchaja spory. Wynikaja one z tego, ze do niej pewne sprawy nie docieraja. Dla niej na przyklad, nie jest mozliwe zeby ktos kto ma pelno kolegow w okolicy, mial problemy z komunikacja w szkole. Nie moze zrozumiec tez dlaczego mlody dostal kompa na 18, skoro w domu sie nie przelewa(co mnie bardzo drazni, bo nie rozumiem jakim prawem wylicza ona moja matke i mnie z posiadanej kasy)... Takich problemikow jest duzo wiecej i kiedy przychodzi chwila, ze z nia o tym rozmawiam, opadaja mi rece i czuje sie bezsilny, bo nie wiem jak jej to wytlumaczyc. I albo ona nie chce tego zrozumiec, albo ja jestem cienkim tlumaczem.
Ze mna tez byly problemy wychowawcze, a jednak jakos wyszedlem na ludzi. Ze mna matka tez sobie nie radzila, sporo popijalem, mialem klopoty ze szkola(ale nie z nauka), i rogata nature. Wyszedlem na ludzi, pracuje, zarabiam, umiem zadbac o siebie i swoje dobro... Dla niej jednak, moj brat juz przegral swoje zycie mimo, ze dopiero co skonczyl 18 lat.
Chyba wiekszosc facetow przechodzi w mniejszym lub wiekszym stopniu okres buntu przeciw calemu swiatu. A ze nie kazdy potrafi nad tym zapanowac to juz inna historia.
I kiedy dzisaj wieczorem do niej zadzwonilem,przy okazji wyjasiania jej zachowania z popoludnia, znow zaczal sie temat wychowania mlodego. I poraz kolejny nie znalzlem argumentow na tyle prostych, zeby wtloczyc je do jej blad glowki. Rozmowa skonczla sie naglym pozegnaniem i cisnieta w zlosci sluchawka na widelki.
Dodaj komentarz